sobota, 9 lutego 2013

Nowicka wygrała, Palikot przegrał


Janusz Palikot w związku z próbą odwołania z funkcji wicemarszałka Sejmu Wandy Nowickiej popełnił błąd, który może go sporo kosztować, włącznie z rozpadem klubu.




Robert Biedroń uważa, że "decyzja w sprawie Nowickiej była nieprzemyślana".

A dlaczego?

"Nie jestem zadowolony, a wręcz przeciwnie - rozczarowany, ponieważ Wanda Nowicka nie złożyła rezygnacji z funkcji wicemarszałka Sejmu".

A jak głosował?

Byłem przeciw odwołaniu Nowickiej, ponieważ nie zgadzałem się z decyzją klubu o cofnięciu jej rekomendacji. Poza tym Wanda obiecała, że nawet jeśli zostanie obroniona przez Sejm, zrezygnuje ze swojej funkcji.



Magdalena Środa, która zarządza think tankiem Ruchu Palikota, wypowiada się jeszcze ostrzej i pyta: "Mamy być uległymi kobietkami, które przepraszają i ze wszystkiego rezygnują?"

"Kobiety miały być inne" – napisała w felietonie po debacie nad odwołaniem Wandy Nowickiej Ewa Milewicz, dziennikarka "Gazety Wyborczej". Zawiedzionej publicystce odpowiada Magdalena Środa. Jej zdaniem pierwsze pokolenie kobiet w polityce musi grać, jak mężczyźni. – Chłopcy i tak będą ją [Nowicką] gnoić – mówi.




Wanda Nowicka nie przejmuje się, mimo że Palikot chce ją wyrzucić z klubu: "Nie ma dramatu - mówi - dalej będę robić to samo.

Nowickiej to nie rusza: – Poszłam do Sejmu, bo ludzie mnie wybrali. Będę działała na rzecz praw kobiet, edukacji seksualnej. Jak nie tak, to inaczej.




A Palikot uważa, iż powstała koalicja "Wanda Nowicka". Odjechał.

Pisze: "Wanda Nowicka została na stanowisku wicemarszałkini dzięki głosom Gowina, Żalka, Godsona, Niesiołowskiego".

Jeżeli Palikot innym wręcza narzędzia polityczne, aby rozegrali je przeciw niemu, tylko dureń z nich nie skorzysta. Palikot się podłożył i nie potrafi do tego przyznać.

Wielkość człowieka i polityka polega, iż potrafi przegrać, przyznać się i dalej robić swoje. Wówczas jest nadzieja, że będzie wygrywał. Nie ma takiego na świecie, który tylko by wygrywał.




poniedziałek, 29 października 2012

Kaczyński a zdrowy rozsądek



Tomasz Jastrun przeprowadził się ze swoim felietonem z "Newsweeka" do "Wprost".

Jak zawsze jego pióro jest ostre i erudycyjne. Warto czytać i uczyć się. W ostatnim felietonie poeta zajmuje się in vitro, decyzją Donalda Tuska o in vitro. Kwestia ta była spychana przez rząd dlatego, że PO ma w swoich szeregach skrzydło konserwatystów kierujące się nauką Kościoła.

Tusk wprowadził in vitro bocznymi, kuchennymi drzwiami. Przepisem ministerialnym, a nie ustawą ustrojową.

Jastrun odróżnia naukę Kościoła od nauki zdrowego rozsądku. Jeżeli nauka (jako taka) potrafi stworzyć życie, które Kościół rezerwował dla Boga, to nauka jest cudem.

Na razie ten cud jest bezpieczny. Ale nauka nie zatrzymuje się, dalej się rozwija - w przeciwieństwie do Kościoła, który jest skamieliną.

Co się stanie, gdy zaczniemy w człowieku stwarzanym przez człowieka wycinać agresję, wybierać płeć. Człowiek może to, co do tej pory było niemożliwością. Jastrun przestrzega: grzebanie w początkach życia, nie jest bezkarne.

W tej chwili in vitro jest bezpieczne. Jedni, jak Kaczyński widzą Katyń pomordowanych zarodków (jest to cywilizacja śmierci), inni (jak Jastrun) tysiące narodzonych i upragnionych dzieci - cywilizacja miłości. Kaczyński korzysta z nauki Kościoła, a zwykli ludzie z rozsądku.

W tej chwili mamy już do czynienia z dwoma cywilizacjami. Kościoła, który jest zagubiony i martwy i cywilizacji, która radzi sobie z powoływaniem życia, cywilizacją przyszłości.

niedziela, 30 września 2012

Watykan przeciw Polsce



Kościół nie poczuwa się do żadnych związków z państwem, w którym ma swoich przedstawicieli dyplomatycznych i obywateli, a tymi ostatnimi jest kler, wierny wszak swojej ojczyźnie - Watykanowi.

Oto nuncjusz papieski (czyli ambasador) w nocie do sekretarza stanu (szef dyplomacji) Tarcisio Bertone pisze na temat Donalda Tuska, stawiając go w rzędzie wrogów Watykanu.

Czort z tym, jak rzeczywiście jest z wiarą Tuska, to jego prywatna sprawa, a jednak ten aspekt rzutuje na stosunki dyplomatyczne. Pośrednio ma to wpływ, że Watykan nic nie robi ze swoim obywatelem Rydzykiem, który w obcym kraju - takim jest dla niego Polska - buntuje obywateli przeciw rządowi mającemu legitymację demokratyczną.

Stosunek Watykanu do Polski ujrzał światło przy okazji ujawnienia dokumentów wykradzionych z apartamentów papieskich przez osobistego kamerdynera papieża Paolo Gabriele.

Nota nuncjusza ukazała się w niedawno wydanej książce Gianluigi Nuzziego "Jego Świątobliwość. Tajne dokumenty Benedykta XVI".

Jeżeli to jest prawdą, nuncjusz watykański powinien zostać odwołany, a Watykan ustami B XVI przeprosić państwo polskie.

Zaś o. Rydzyk winien niezwłocznie udać się do swojej ojczyzny i na pamiątkę wziąć antenkę z beretu, symbol Radia Maryja, a ktoś z kancelarii premiera powinien kropnąć redemptorystę solidnie kropidłem.


wtorek, 28 sierpnia 2012

Bruk Brudzińskiego



Polityka już dawno sięgnęła brukowców. W królestwie bruku "Super Expressu" i "Faktu" najlepiej czują się politycy PiS, bo kto chciałby wysłuchać, a następnie czytać, intelektualnych wynurzeń Joachima Brudzińskiego?

Co on ma w czaszce, wiedzą jego rodzice i Jarosław Kaczyński. Na pewno nie są to klasyczne szare komórki. Albo w głowie nosi puzzle, albo bruk.

Najprawdopodobniej to ostatnie. Więc udziela się Brudziński i wyjętymi brukowcami z czaszki ciska w rządzącą PO i Donalda Tuska.

Brudzińskiemu zamarzył się PO-PiS, ale bez Tuska. Liczy na zdradę Grzegorza Schetyny, który ma pamięć słonia.

Z tym słoniem może być coś na rzeczy. Brudzińskiego podeptał po głowie słoń i tak chrzani mu się od rzeczy. Kombinują ci niewydarzeńcy w brukowcach, a media internetowe owe myśli - jakości bruku - powtarzają.

Szkoda się tym przejmować i zajmować. Przejmuję się internetem, który jak fortepian Chopina sięgnął bruku. Czy polityka nie jest zajęciem poważnym, wszak dotyczy naszego życia?

Miejsce Brudzińskiego na śmietniku, niech tam sobie ciska brukiem. Najlepiej w Kaczyńskiego. Uszkodzi go, a może jeszcze gorzej, strata żadna.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Watykan: latarnia grzechu



Watykan ma najwyższy współczynnik przestępczości na świecie. To nie pomyłka.

W państwie kościelnym prawo łamane jest nagminnie. Można powiedzieć, że pod latarnią jest najciemniej. W Watykanie jest najgrzeszniej na świecie.

Prokurator ma ręce pełne roboty. Bywają takie lata, że spraw o przestępstwo jest tyle, co obywateli tego najmniejszego państwa na świecie.

W Watykanie obowiązuje prawo włoskie, ale nie pełne. Rzecz jasna, z wyłączeniem takich liberalizujących aktów prawnych, jak dopuszczalne homoseksualizm (o, ironio!) i aborcja.

Gdy prokurator miejscowy nie radzi sobie z ogromem spraw, odsyła je do jakiegoś rzymskiego kolegi. Zostawia sobie najlepsze i wstydliwe kąski.

Z pewnością ostatnia najgłośniejsza sprawa z kamerdynerem papieskim pozostanie pod pieczą prokuratora watykańskiego, bo przecież będą chcieli wiele rzeczy utajnić.

W Watykanie tyle przestępstw, a służb i organów mają także stosunkowo (stosując współczynnik) najwięcej na świecie. Połowa obywateli tego kraju to policja (gwardia szwajcarska).

Więzienie do niedawna też mieli jedno. Ale i jego nie mają. Więzienie zostało zamienione na magazyn. Swoich przestępców odsyłają do więzień włoskich.

Pod względem przestępczości Watykan to raj na ziemi. Latarnia grzechu.